Nawigacja

Kto nas ogląda?

Naszą witrynę przegląda teraz 5 gości 
ZBIÓR WIERSZY PDF Drukuj Email
Autor: Zbigniew Paprocki   

JEŻYKI

 

Jeżyki fruwają dużymi stadami,

aby po chwili nagle się rozłączyć.

I dalej w kółko, jeden za drugim,

gonią się zwinnie z piskiem wciąż krążą.

 

Ile tych grupek?

Och, któż to zliczy!?

Ciągle zmieniają się zawodnicy.

Gwiżdżą, tri -li -li wciąż się ścigając,

jak brunatne strzały szybko śmigają.

 

Jeden za drugim, pomiędzy blokami,

jakby się pierwszy raz widziały.

 

A przed wieczorem, gdy słońce schodzi niżej,

one dla odmiany lecą coraz wyżej.

 

W chmurach się kryją,

wiatr je unosi wysoko do góry.

 

Ciemno się robi, a one krążą.

I nagle znikają...

nikt nie wie gdzie.

 

Tak jeżyki z piskiem,

żegnają dzień.

 

 

PTASIE ŚNIADANIE

 

Czarny gawron

na gałęzi się skulił.

Wiatr mu piórka rozwiewa,

mróz doskwiera.

Zmarzniętą skórkę chleba

dziobem kruszy.

 

Zima pokarm śniegiem przykryła -

wszystko 'na kość' zamroziła.

 

Dlatego każdy nie zjedzony kęs strawy,

który na talerzu zostanie,

zanieś do karmnika

ptakom na śniadanie.

 

 

NAD JEZIORSKIEM

 

Wzbił się czlowiek ponad chmury.

Samolotem dokądś leci...

Ja mu wcale nie zazdroszczę.

Lubię nad Jeziorskiem siedzieć.

 

Ptak stalowy i kormoran.

Tu przyjemniej czas upływa.

Woda szemrze, płynie wolno,

na wszystko mi czasu zbywa.

 

Zniknął ślad po samolocie

pozostała smuga biała.

Kaczka się do lotu wzbiła

i pomknęła, niczym strzała.

 

Czaple białe nadlecialy,

błyszczą w słońcu ich korpusy.

Kurka wodna podpłynęła -

plusk po nurku wpadł mi w uszy.

 

Wystraszyło się maleństwo,

ochronilo nurkiem siebie.

Nie wiedziala kurka wodna,

że ja jestem w siódmym niebie.

 

Nie bój się mnie , kurko wodna

przyjacielskie mam zamiary.

Ja też kocham, kurko wodna -

tak jak ty - rzekę, szuwary.

 

Lubię siedzieć nad Jeziorskiem,

i obserwować żurawie,

które coraz wyżej lecą -

jak marzenia senne na jawie.

 

Wkrótce tak wysoko wzlecą -

tak je prądy ciepłe wzniosą -

że zaledwie czarne punkty,

są widoczne moim oczom.

 

Zasłuchany - zapatrzony

Byłem ciągle w siódmym niebie,

A żurawie szybowały -

i leciały -  gdzieś do siebie...

 

 

Nad Widawką

 

 

Och, jak przyjemnie jechać rowerem,

we włosach czuć powiew wiatru.

Słyszeć śpiew ptaków, zwierzęta obserwować -

sekrety "leśnego teatru".

 

Można przystanąć lub trochę zwolnić,

przyjrzeć się śladom na piachu.

Tylko ostrożność trzeba zachować

wjeżdżając rowerem do lasu!

 

Sarny nie spotka żaden rajdowiec -

jeżeli gwiżdże, krzyczy, hałasuje.

Lis szybko czmychnie do swojej nory

i czapla na pewno odfrunie.

 

Dlatego wszyscy "wędrownicy leśni",

którzy kulturalnie się zachowują,

w "leśnym teatrze" zobaczą spektakl,

którego nie pożałują.

 

A nad Widawką rano, czy o zmierzchu,

o każdej porze roku,

baśniowe sceny można oglądać,

należy jednak - ZACHOWAĆ SPOKÓJ.

 

 

 

Copyright © 2010 Zbigniew Paprocki. Wszelkie prawa zastrzeżone.